Wiele miast (374)
Facebookowe Love - felieton

Postęp technologiczny bezwarunkowo rozpowszechnił przenoszenie swojego życia w świat wirtualny. Mogłoby się wydawać, że tendencja uspołeczniania w Internecie osiągnęła szczyt szczytów, jednak może być i zapewne będzie jeszcze gorzej.

Reklama
Jakież to popularne obecnie wrzucić sobie status „w związku” na Facebooku. Fajnie jest tak poszpanować przed kolegą/koleżanką. Wspólne zdjęcia, praktycznie w każdej sytuacji. Kłótnie, oczywiście toczące się na on-line’owym forum publicznym. Posty wręcz ociekające zazdrością o innych użytkowników portalu. Finalne zakończenie związku z wielkim przytupem, „użytkownik zmienił status związku na: wolny”. Naturalnie większość z wypowiedzi obejść się nie może bez porządnego wulgaryzmu. Wszystko to jest na porządku dziennym. Na owym portalu spotkać możemy się z jeszcze ciekawszymi sytuacjami. Zdarzają się indywidua, przez które na twarz ciśnie się ni to uśmiech zażenowania, ni rozbawienia. Ostatnio spotkałem się z przypadkiem, gdy ojciec ujrzał swoje nowonarodzone dziecko na profilu swojej partnerki, oczekując na korytarzu szpitala. Inna sytuacja – pięćdziesiąt postów pod dodanym, oczywiście półnagim, zdjęciem przez dwunastolatkę. „Dziękuję, że jesteś kochanie.!:* Kocham Cię bardzo i Ty o tym wiesz :* Nikt ani nic tego nie zepsuje :* Nasze szczęście, nasza miłość przetrwa wszystko :*”. Pseudomiłość na forum publicznym, poziom intelektualny każdego z miliona postów wręcz odzwierciedla PRL-owskie dowcipy o milicjantach. Gdy już powoli skończymy „rzygać tęczą” (o dziwo jest to wręcz adekwatne określenie do stanu umysłu, w jaki możemy wpaść krążąc po tym mini-piekiełku) okazuje się, że ta „4ever” dwunastoletnia para zerwała, oczywiście też publicznie, bo gdzieżby inaczej, a powodem był nieodebrany telefon…
         Najgorsze jednak jest to, że praktycznie nikt nie zwraca na to uwagi. W mediach o tym nie usłyszymy, bo ciekawsze są stale powtarzające się afery polityczne. Problem najczęściej nie jest nawet zauważany. Sytuacje z głupich komedii amerykańskich mogą bardzo szybko stać się codzienną rzeczywistością, a zapewne nikt z nas nie chciałby się nagle obudzić w „Idiokracji”. Sam zadaje sobie pytanie, (co śmiało mogę polecić każdemu czytelnikowi) czy chciałbym aby moje własne dziecko zachowywało się w opisany wyżej sposób? 

(BW)
stat4u PortalPOLSKA.pl