Wiele miast (345)
Ateistyczne Credo. Płyta Marii Peszek - sumienie narodu?

Podczas interpretacji wielu tekstów literackich  niejednokrotnie stajemy przed dylematem: co poeta miał na myśli. Wątpliwości tych nie będziemy mieli z pewnością po wysłuchaniu płyty "Jezus Maria Peszek". Trudno jest być głosem narodu, zwłaszcza, gdy naród podzielony jest w wielu kwestiach. Maria Peszek stała się jednak głosem dość dużej części społeczeństwa manifestując swoje poglądy na temat religijności, seksualności i patriotyzmu. 

Reklama
Najnowsza płyta Peszek ukazała się w październiku 2012 roku. Wokalistka zasłynęła na polskim rynku muzycznym ze swoich odważnych, czasem wulgarnych tekstów. Tym razem postawiła na nagranie płyty z wyznaniem własnej filozofii życiowej. Konfrontuje się ona z tematami, które w rozkochanej we własnej tradycji i historii Polsce, mogłyby kosztować nie tylko artystyczną, ale także społeczną banicję. Kobieta, która wychodzi przed szereg, by powiedzieć, że Boga nie ma, że nie chce mieć dzieci, a mimo wszystko jest szczęśliwa, musi się liczyć ze stygmatyzowaniem. Marii Peszek to jednak nie przeszkodziło i stworzyła album bardzo intymny, a jednak uniwersalny dla osób utożsamiających  się z nią.

Utworem najdobitniej reprezentującym charakter płyty jest "Pan nie jest moim pasterzem". Jest to parafraza Psalmu 23. Autorka wyznaje, że niczego jej nie braknie, sama się prowadzi, choć nie ma swego pasterza, bo w niego nie wierzy. Nie jest to jedyny utwór na tej płycie uderzający w "sprawę narodową". Peszek nie pozostaje obojętna na kwestię patriotyzmu. W wywiadzie z Jackiem Żakowskim w "Polityce" powiedziała: trupów było dosyć, a brakuje świadomie szczęśliwych Polaków. Stąd też taki, a nie inny charakter piosenki "Sorry Polsko". Patriotyzm przechodzi tu w inny wymiar: dobry Polak, to taki, który chodzi na wybory, płaci podatki i nie jeździ na gapę. Tyle wystarczy - wokalistka pełna woli życia nie ma zamiaru umierać za Polskę, szczędzi jej nawet jednej kropli krwi.

 

Wysłuchawszy polityczno-obyczajowego manifestu, warto zatrzymać się przy piosenkach bardziej osobistych. Na pierwszy ogień możemy wziąć utwór "Nie wiem czy chcę". Marysia Peszek bardzo lirycznie wypowiada się na temat reprodukcji. Mimo szczerej miłości do swojego mężczyzny, nie chce urodzić mu dziecka, bo nie wie, czy chce ciąg dalszy swój mieć. Jest to głos niezwykle ważny w społeczeństwie źle postrzegającym feminizm, w którym archetyp Matki-Polki wydaje się być jedynym prawidłowym obrazem kobiety. W programie Kuby Wojewódzkiego artystka zdradziła, że ta piosenka ma głębsze dno. Odwołuje się do szeroko rozumianej seksualności człowieka, do jego wyborów związanych z tożsamością płciową i wchodzeniem w związki.

 

Na płycie nie brakuje jednak utworów, które mają związek z trudnymi chwilami w życiu artystki. Maria Peszek nie ukrywa, że przez rok walczyła z neurastenią. Następnie starała się dojść do siebie w Bangkoku. Z tego samego powodu często padała ofiarą szykan, co zauważył Kuba Wojewódzki. Polak walczący z dolegliwościami natury psychicznej powinien szablonowo być zamknięty w czterech ścianach, metodycznie odpalać papierosa od papierosa, tankować żołądek niezmierzoną ilością alkoholu i bezwiednie wpatrywać się w telewizor. W stanie zaawansowanym ewentualnie w sufit. 

 

O psychicznych katuszach wokalistki dowiadujemy się z utworu "Żwir". Peszek mówi tu o odosobnieniu, byciem poza społeczeństwem, jakby na marginesie. Otacza ją tylko cisza i niemożność wypowiedzenia czegokolwiek, bo leży zakneblowana. Podobnej tematyki dotyczy utwór "Nie ogarniam". Jest on podtrzymany jednak w mniej dramatycznej tonacji wokalno-intsumentalnej, co odsuwa na dalszy plan problemy emocjonalne artystki.

 

Pomimo tego, że Bóg opuścił Marię Peszek (sama to wyznaje w piosence "Ludzie psy"), braku martyrologicznego przywiązania do ojczyzny oraz instynktu macierzyńskiego, wokalistka jest szczęśliwa. Najdobitniej widać to w piosence "Padam". Jest to niemalże utopijna wizja rzeczywistości, w której dobra materialne są nieograniczone. Przede wszystkim jest to jednak wyznanie miłosne i pochwała życia obok ukochanej osoby. 

 

Płyta wzbudziła skrajne emocje. Jedni są oczarowani i słuchają jej jak w narkotycznym transie, dla innych jest nihilistycznym bełkotem i wypaczeniem wszystkich norm i postaw moralnych. 

 

A Peszek swoje: Teraz będę już szczęśliwa! Nie przerywaj, nie przerywaj mi!

Joanna Kwasigroch http://www.NaLewoiNaPrawo.Blogspot.Com

stat4u PortalPOLSKA.pl