Rekordy na Wall Street. Indeksy w Japonii i Europie Zachodniej na poziomach najwyższych od siedmiu lat. Rekordowo tania ropa naftowa. Do tego dążenie funduszy inwestycyjnych do poprawienia wyników na koniec roku. To wszystko powinno sprzyjać w grudniu dobrym nastrojom na warszawskiej giełdzie - podaje portal Money.pl. Zdaniem analityków, szansa na rajd świętego Mikołaja jest duża, choć skala wzrostów raczej nie będzie imponująca.
Początek grudnia po okresie dłuższego marazmu dał wreszcie inwestorom niewielką nadzieję na to, że kolejne tygodnie przyniosą wzrosty na GPW. Wczoraj główne indeksy przez większość dnia rosły, choć pod koniec sesji WIG20 zaliczył mocny spadek. Zwolennicy analizy technicznej również mogą jednak zaryzykować stwierdzenie, że grudzień wypadnie na plusie.
Tym samym jest również duża szansa, że cały rok wskaźnik największych spółek zakończy powyżej pułapu z końca 2013 roku. Wówczas, podczas ostatniej sesji, zatrzymał się on równo na poziomie 2400 punktów. Gorzej wygląda sytuacja małych i średnich spółek, dla których ten rok nie był dotychczas dobry.
Główne indeksy GPW w ciągu ostatnich 12 miesięcy |
|
- Jestem dobrej myśli. Rajd świętego Mikołaja będzie, choć wzrosty pewnie nie będą zbyt duże - przyznaje w rozmowie z Money.pl Paweł Cymcyk, ekonomista z ING TFI. Według niego są przede wszystkim dwa powody tego zjawiska.
Po pierwsze, fundusze inwestycyjne działające na krajowym rynku akcji muszą poprawić swoje wyniki na koniec roku. Ostanie miesiące nie były dla nich dobre, a żaden w rocznych statystykach wyników nie chce pokazać, że zakończył rok na minusie.
Drugą kwestię stanowi udział inwestorów indywidualnych w obrotach na giełdzie. Na razie wyraźnie widać, że wstrzymują się oni z decyzjami, ale koniec roku to dość specyficzny okres. Wiele osób decyduje się w tym czasie wpłacić znaczne środki na konta emerytalne w trzecim filarze po to, by w kolejnym roku skorzystać z ulg podatkowych.
W ostatnich miesiącach można było zauważyć, że warszawska giełda wyraźnie odstaje od parkietów zagranicznych. Podczas gdy u nas panował marazm, indeksy na Wall Street notowały kolejne rekordy. Dwa dni temu również główny japoński wskaźnik Nikkei 225 wspiął się do najwyższego poziomu od siedmiu lat. Podobnie jest również na parkietach Europy Zachodniej.
- Polska specyfika polega na tym, że wciąż jesteśmy postrzegani głównie przez pryzmat rynków wschodzących. Z pewnością pomogłoby nam większe przywiązanie do rynków rozwiniętych - przyznaje w rozmowie z Money.pl Roland Paszkiewicz, szef działu analiz CDM Pekao SA.
Wzrostom na giełdach akcji może w najbliższych tygodniach pomóc załamanie na rynku ropy naftowej. Kurs tego surowca po ostatniej decyzji OPEC o tym, że organizacja nie ograniczy wydobycia, zaczął gwałtownie spadać i obecnie jest na poziomie najniższym od czterech lat.
Kurs ropy naftowej w ostatnich pięciu latach |
|
Dzieje się tak dlatego, że to, co martwi władze Rosji, której gospodarka jest oparta głównie na sprzedaży ropy, wpływa pozytywnie na szereg sektorów globalnej gospodarki. Bo wraz z taniejącą ropą spadają koszty działalności przedsiębiorstw, a więc te będę mogły wykazywać wyższe zyski. Na przykładzie nowojorskiej giełdy widać to w ostatnich dniach np. po wyraźnych wzrostach notowań firm kurierskich, czy linii lotniczych.
- Teoretycznie wzrostom na giełdach powinien też sprzyjać wzrost optymizmu wśród przedsiębiorców, który widać chociażby w poprawiających się odczytach wskaźników PMI - dodaje Roland Paszkiewicz, dodając, że również działania Europejskiego Banku Centralnego nie pozostaną bez znaczenia dla rynków, choć ich efekty będzie można zobaczyć dopiero w późniejszym terminie.
Według ekspertów, dodatkowy pretekst do wzrostów na giełdach mógłby dać właśnie Europejski Bank Centralny, który od dawna zapowiada, że w razie konieczności jest gotowy użyć niekonwencjonalnych środków, by wesprzeć gospodarkę strefy euro. W grę wchodzi np. skup obligacji rządowych wzór programu QE.
Źródło: Money.pl Sp. z o.o.