Więcej bezpłatnych informacji na temat pojazdów, ale jednocześnie totalna kontrola ze strony ubezpieczycieli oraz pracodawców i co najważniejsze, dodatkowe koszty dla właścicieli aut. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przygotowało projekt zmian w Prawie o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustawach - pisze portal Money.pl.
Liczbę kierowców na polskich drogach z uprawnieniami do prowadzenia różnych pojazdów (w zdecydowanej większości prawa jazdy kat. B) szacuje się na około 20 mln. Liczba ta utrzymuje się na tym poziomie od kilku lat, ale samochodów szybko przybywa. W ubiegłym roku było ich już grubo ponad 25 mln, z czego najwięcej aut osobowych - około 19,4 mln sztuk.
Źródło: Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, Samar.
Dziś rząd zajmuję się zmianami, które w pełni wprowadzić mają system CEPiK 2.0. MSW konieczność zmian uzasadnia rozbudową e-usług. Dostęp online dla kierowców oznaczać ma możliwość sprawdzenia liczby własnych punktów karnych oraz opłacenia online mandatu. Ponadto w sieci mają być gromadzone informacje o wszystkich wykonywanych badaniach technicznych pojazdów: zakończonych wynikiem pozytywnym, negatywnym, ukończonych, nieukończonych, pojazdów zarejestrowanych, pojazdów niezarejestrowanych. Będzie można także dowiedzieć się, czy sprawdzane auto uczestniczyło w poważnym wypadku drogowym.
Im głębiej wczytamy się w tekst projektu, tym więcej znajdujemy niekorzystnych z punktu widzenia kierowców, propozycji zmian - pisze jednak Money.pl. Jak czytamy w dokumencie przedstawionym przez MSW, w zakresie wykonywania badań technicznych pojazdów, zmianie ulegną regulacje dotyczące pobierania opłat za ich wykonanie.
Proponuje się, aby obowiązek zapłaty za badanie techniczne powstał z chwilą jego rozpoczęcia, a nie zakończenia. Ponadto w związku z objęciem zasobem ewidencyjnym wszystkich informacji o badaniach technicznych pojazdów zasadnym jest pobieranie opłat ewidencyjnych od wszystkich badań technicznych pojazdów, a nie jak dotychczas tylko od wpisu do dowodu rejestracyjnego kolejnego terminu badania technicznego pojazdu - czytamy w dokumencie.
Co to oznacza? Teraz za przegląd płacimy w chwili pozytywnego zakończenia badania, czyli po przystawieniu przez mechanika pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. W przypadku wykrycia usterek technicznych, zazwyczaj pojazd jest cofany i diagnosta wskazuje właścicielowi, co musi zrobić, by pojazd przeszedł pozytywnie kontrolę. Kierowca z reguły nic wtedy nie płaci.
Oczywiście zdarza się tak, że kontrolujący wypisuje krótkoterminowy dokument, w którym określa czas usunięcia usterek, ale wtedy też opłata wnoszona jest jednorazowo. Teraz ustawodawca chce, by właściciel płacił również za wskazanie usterek i odesłanie do poprawek. Ile? Projekt nie zawiera tak szczegółowych propozycji.
Opłaty za badania techniczne są ustalane urzędowo przez Ministerstwo Infrastruktury. Przykładowo: badanie samochodu osobowego to koszt 98 zł (z instalacją gazową 161 zł), a autobusu 199 zł.
Biorąc jednak 100 złotych za średnią opłatę za kontrolę techniczną pojazdu i zakładając ostrożnie, że tylko co dziesiąty zostanie cofnięty z kanału stacji diagnostycznej, dodatkowe pieniądze, które wszyscy kierowcy będą musieli wyłożyć w ciągu roku to co najmniej 200 mln złotych.
Obecnie w Polsce funkcjonuje blisko 3900 stacji kontroli pojazdów. Uruchomienie podstawowej stacji kontroli kosztuje około 700 tys. zł (budowa i wyposażenia obiektu), a dochody miesięczne sięgają nawet 30 tys. zł - wylicza Money.pl. Okres zwrotu z inwestycji to przynajmniej 3-5 lat. Więcej trzeba wyłożyć, chcą sprawdzać autobusy i ciężarówki. Uruchomienie okręgowej stacji kosztuje minimum 1 mln zł. Jednak w takim przypadku dochody miesięczne mogą sięgnąć 50 tys. zł.
Po wprowadzeniu nowego systemu opłat - od wjazdu do stacji, a nie od przybitej pieczątki - można się spodziewać znacznego wzrostu rentowności tego biznesu. Rodzi się jednocześnie obawa, że znajdą się właściciele stacji, którzy mogą mnożyć czynności, aby przy kontroli jak najwięcej wycisnąć z kierowców.
Żródło: Money.pl Sp. z o.o.pl.